środa, 1 lipca 2015

#travel Korfu // Co zwiedzać?

Rok temu odwiedziłam najbardziej zieloną grecką wyspę. Przeżyłam lądowanie na jednym z najbardziej niebezpiecznych lotniskach świata i w 2 dni zwiedziłam górną część wyspy, a resztę (4 dni) spędziłam na leżakowaniu.
Korfu to wyspa położona na Morzu Jońskim u wybrzeży Albanii. Wyspa jest mała, ale niech Was to nie zmyli. W jeden dzień nie da się jej objechać, teren jest zbyt górzysty. Przejechanie z północy na południe może zająć bardzo, bardzo dużo czasu.

Pantokrator i widok (trochę zamglony) na północną część wyspy

Leciałam na Korfu z Gdańska, lot trwał 2,5 h, a mama przez cały ten czas się bała lądowania, bo w Korfu (stolica Korfu) jest bardzo krótki pas startowy i lądowanie zaczyna się nad wodą. Rzeczywiście, było przez chwilę strasznie, bo podchodziliśmy do lądowania dwa razy, ale warto było. W tym czasie zobaczyłam całą wyspę z góry, jak i stolicę. Już wiedziałam, że bardzo mi się tam spodoba.



(nie mam pojęcia dlaczego zdjęcia z samolotu są kolorowe, może to dlatego, że miałam założony filtr)

Wykupywanie wycieczki z biura podróży jest bardzo łatwe - mamy zapewniony przelot, transfer do hotelu, opiekę osoby z tego biura podróży. (My lecieliśmy z Grecos'a.) Nie trzeba się o nic martwić. 
Przejazd do hotelu z lotniska trwał jakąś godzinę - do Rody mieliśmy około 36 km. Jakie pierwsze wrażenie zrobiła na mnie wyspa? Jest bardzo zielona w porównaniu z innymi wyspami greckimi, było zimniej, ale to może dlatego, że byliśmy tam na początku czerwca. I są bardzo wąskie uliczki, drogi.

Hotel, który wybraliśmy na nasz pobyt to Hotel Mitsis Roda Beach. Chociaż było po porze kolacji, zostaliśmy zaproszeni na posiłek. Następnie zameldowaliśmy się i przeszliśmy do pokoju. Byliśmy wszyscy przekonani, że dostaniemy pokój z dostępem do basenu, bo właśnie taki moi rodzice zamawiali. I właśnie w tamtym momencie zaczęło się robić niefajnie. Dostaliśmy klucz do brudnego pokoju z widokiem na morze. Okazało się, że na papierach napisane jest, że wykupiliśmy pokój z widokiem na morze. Do teraz nie wiemy, czy to był błąd Pana, który sprzedawał wycieczkę czy zrobił to specjalnie. (Nauczka na przyszłość, żeby wszystko dokładnie sprawdzać!) I tak musiałam załatwić sprawę brudnego pokoju, więc wróciłam się do recepcji, z Grecosa już nikogo nie było, musiałam sama poprosić o inny pokój. Pan z recepcji najpierw powiedział, że to niemożliwe, że otrzymaliśmy brudny pokój, powiedział, że mamy w nim spać przez jedną noc, a jutro przyjść i znowu przedstawić problem. Trochę mnie zatkało i zaczęłam się z nim kłócić. W końcu przyszedł jakiś Pan w garniturze, przeprosił mnie i dał mi inny klucz. Z tym pokojem było wszystko w porządku, ale niesmak już pozostał.
Przez resztę pobytu nie mieliśmy żadnych problemów. 

Widok z pokoju; Albania w tle

Widok z pokoju ciąg dalszy
Wschód słońca, widok z tarasu
W hotelu jedynie nie podobał mi się basen, ponieważ nie było tam słodkiej wody, tylko słona. Aczkolwiek mocno mi to nie przeszkadzało, bo większość czasu spędzałam na plaży, która była sztuczna i piaskowa, więc cały czas unosił się muł i w rezultacie woda nie była za przejrzysta. Wszystko inne było idealne - jedzenie, obsługa (jak się później okazało), animatorzy.




Zwiedzanie
Nasze zwiedzanie rozpoczęło się od spaceru po centrum miasta, w którym przebywaliśmy. Hotel znajduje się w Rodzie, ale aby do niego dojechać trzeba pokonać bardzo krętą drogę, którą strach było przejść na piechotę. Postanowiliśmy, że do centrum Rody przejdziemy plażą. W końcu tak polski animator codziennie przychodził do pracy. Taka ciekawostka - aby przejść plażą z hotelu do Rody trzeba zahaczyć o sklepik i restauracje.
Roda to małe miasteczko między Sidari a Acharawi i uważam, że jest najlepszą bazą na zwiedzanie północnej części wyspy. Jest cicho i przyjemnie, w przeciwieństwie do Sidari, gdzie jest długi deptak i roi się tam od ludzi. W Rodzie znajdują się sklepy, restauracje i "molo".







Od początku nastawialiśmy się na wypoczynek i na nacieszenie oka pięknymi widokami. Wiedzieliśmy, żeby nie jechać niżej niż Korfu, bo tam podobno jest... nudno. Więc nasze dni, w które mieliśmy samochód wyglądały tak:
Dzień 1. Pantokrator - Sidari - Cape Drastis - Peroulades
Dzień 2. Korfu - Mysia Wyspa - Paleokastritsa

Samochód warto wypożyczać w lokalnych wypożyczalniach. Wtedy jest taniej i można się targować, warto pytać o ubezpieczenie.

Dzień 1
Pantokrator to najwyższa góra na wyspie, widać ją z samolotu. Na sam szczyt można wjechać samochodem, nie wiem czy ktoś by się odważył iść na piechotę, mnóstwo zakrętów i droga jest dosyć długa. Na górze jest klasztor, restauracja i sklepik z pamiątkami. Ponadto rozciąga się stamtąd piękny widok na całą wyspę i stolicę Korfu, można nawet zobaczyć lądujący samolot.




Widać nawet "molo" i klif w Rodzie







Następnym punktem naszej podróży były klify w północnej części wyspy - Sidari i Cape Drastis. Nawet nie potrzeba mapy, aby tam dojechać, wszystko jest oznaczone, a nawet jeśli ktoś zabłądzi ludzie ze sklepów, czy nawet przechodnie pomagają turystom znaleźć najlepsze punkty widokowe. W Sidari znajduje się Kanał Miłości, ale jednak nie zdecydowaliśmy się tam wpłynąć, bo wyglądał nieco przerażająco - fale obijały się mocno o skały i baliśmy się o własne zdrowie, ale jakaś para nie i akurat złapałam ich na zdjęciu, kiedy wpływali. Nie wiem gdzie ta jaskinia prowadzi, ani co jest w środku.
Samochód można postawić niedaleko. A na punkt widokowy na Cape Drastis lepiej pojechać samochodem terenowym lub na pieszo, ale osobowy też da radę, my daliśmy.
Jeszcze przed Cape Drastis zatrzymaliśmy się na plaży, gdzieś w pobliżu, aby dłużej nacieszyć się turkusową wodą. Zauważyłam, że niektórzy smarują się, nawet nie wiem co to było, ale na pewno coś ze skały, może glina? Nie mam pojęcia, ale smarowali się tym jak maską, całe ciało, czekali z 10 minut, a potem spłukiwali. Kilka osób dostało od tego uczulenia, jak też zauważyłam, więc trzeba na to uważać.




Canal d'amour u góry, a na dole zdjęcie plaży - po lewej mokra skała, którą się smarowali
Cape Drastis
Widoki są naprawdę niesamowite. Chcieliśmy wejść na szczyt tego klifu, ale chyba jest to teren prywatny, pewna nie jestem i zrezygnowaliśmy. W pobliżu Cape Drastis jest zatoczka, gdzie mogą cumować łódki.



Na czas zachodu słońca wybraliśmy Peroulades. Na szczycie klifu znajduje się kawiarnia 7th heaven cafe z małym, szklanym tarasem, z którego rozciąga się przepiękna panorama. Jest to podobno najlepsze miejsce na wyspie do oglądania zachodu słońca. Chociaż wydaje mi się, że w tym czasie, w którym ja tam byłam (początek czerwca) nie trafiłam na dobre położenie słońca i może to był mój błąd, że robiłam zdjęcia z dołu, a nie z balkonu. Tak czy inaczej, warto tam pojechać, choćby tylko po to, żeby wypić kawę z takim widokiem:







Dzień 2
Z samego rana pojechaliśmy do stolicy. Korfu jest specyficzne, ponieważ jeszcze kilkaset lat temu żyli tam Wenecjanie i zostawili po sobie dużo śladów. Przez większość czasu miałam wrażenie, że jestem w Wenecji. Główną ulicą jest Liston - najstarsza ulica wzdłuż której ciągną się kawiarnie, sklepiki i restauracje. Gdyby ode mnie to zależało to spędziłabym tam cały dzień (uwielbiam zwiedzać miasta), ale niestety musieliśmy szybko jechać dalej. W rezultacie tylko przeszliśmy się kilkoma uliczkami i obejrzeliśmy z daleka Starą Fortecę. Kiedy tamtędy przechodziłam, obiecałam sobie, że kiedyś muszę wrócić, aby to dokładnie wszystko zobaczyć z bliska.










Po spacerze wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na Mysią Wyspę (Pontikonissi), widać ją z lotniska. Jest to najbardziej znana wyspa na Korfu. Ludzie przyjeżdżają tam, aby zobaczyć budowlę sakralną na wodzie i oglądać samoloty lądujące nad ich głowami. W środku można zapalić świeczkę. To po prostu trzeba zobaczyć. Oczywiście tam też jest restauracja (na wzgórzu) z widokiem na morze, wyspę i samoloty.
Droga na Pontikonissi jest oznakowana, lecz nie zawsze się to zauważy, my lekko zabłądziliśmy, ale potem szybko odnaleźliśmy dobrą drogę. Zawsze można się kogoś zapytać o drogę, np. w kiosku, tak jak ja to zrobiłam.






Następnie pojechaliśmy do Paleokastritsy, gdzie spędziliśmy większość dnia. Paleokastritsa to miejscowość, w której po dwóch stronach jest plaża. My wybraliśmy tą, gdzie jest mniej ludzi, mniej statków, była to plaża chyba po prawej stronie. Tam w końcu trafiłam na przezroczystą wodę i postanowiłam nurkować. Jednak jeżowce pokrzyżowały moje plany. Było ich tam mnóstwo, przez to mało osób pływało. No i woda była dosyć zimna, ale widoki piękne. 
Widziałam, że można było tam wypożyczyć łódkę lub sprzęt do nurkowania.


Po odpoczynku na plaży wjechaliśmy na punkt widokowy (droga jednokierunkowa ze światłami, do góry), z którego nie było nic widać, więc nie polecam. Mieliśmy jeszcze jedno miejsce w planach - dwustronna plaża w Afionas. Przejechaliśmy przez Agios Georgios Pagon, gdzie znajduje się bardzo długa plaża i pojechaliśmy w stronę Afionas. Widziałam, że jest to daleko, ale nie wiedziałam, że aż tak. Niestety musieliśmy zawrócić, bo paliwo się kończyło. W sumie to nawet nie wiem, czy można dojechać tam samochodem. 
Kiedy jechaliśmy do hotelu, wybraliśmy drogi boczne, więc widoki były nie-sa-mo-wi-te! Jak najbardziej polecam! I można tam napotkać malutkie stragany z np. oliwą z oliwek własnej produkcji.




Korfu to wyspa pełna zieleni, gór i pięknych klifów. Zapiera dech w piersi i jest idealna dla tych, którzy uwielbiają skałki nad wodą i kręte drogi.

xoxo, Zuza
Jeśli wytrwałeś do końca - skomentuj, proszę. Super by było wiedzieć, że ktoś w ogóle to czyta :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz